środa, 5 czerwca 2013

6. O ekonomii żydowskiej

Od 1945 roku życie akademickie Zachodu nie dotyka kwestii żydowskiej w duchu obiektywnych dociekań naukowych. Wszelkie próby z tym związane spotykają się z ostracyzmem, sięgającym oskarżeń o antysemityzm. Jest to o tyle niepokojące, iż współcześnie żydowskie pojęcia ekonomiczne cieszą się wyjątkowymi wpływami. Nigdy w historii żydowskie wyobrażenia o gospodarce nie kształtowały w takim stopniu światowego ładu gospodarczego. Anonimowość pozwala na rozwinięcie badań w tym obszarze, przypatrzmy się zatem żydowskim zasadom ekonomicznym, tak bardzo różnym od europejskich. 
   Pierwsza zasada ekonomii żydowskiej zasadza się na podstawowym pytaniu: czym jest pieniądz? Czy jest on bogactwem czy też miarą bogactwa? W żydowskiej myśli ekonomicznej pieniądz sam w sobie jest bogactwem, jest jego realnym uosobieniem. W myśli europejskiej pieniądz jest tylko miarą bogactwa, które zawiera się w towarach i usługach składających się na standard życia. I słusznie, bo zadajmy sobie pytanie, czy można pieniądzem się najeść? Czy można w nim zamieszkać? Czy można się nim ubrać? Albo przemieszczać? Oczywiście nie, pieniądzem można tylko nabyć towary lub usługi, które zaspokajają powyższe potrzeby. Mimo tego żydowska myśl ekonomiczna uważa środki płatnicze za bogactwo, czego skutki sięgają bardzo daleko. Jednym z nich jest czysto pieniężne ujęcie rozwoju gospodarczego, wyrażane wszechobecnym PKB. Do tego agregatu wliczana jest każda działalność, która przynosi pieniężny dochód. Nikt przy tym nie pyta, czy działalność przynosząca dochód – na przykład spekulacja – wzbogaca w jakikolwiek sposób społeczeństwo. Jednocześnie np. współczesna Polska co roku wytwarza kilkakrotnie mniej statków, maszyn przemysłowych, łożysk, maszyn budowlanych, samochodów ciężarowych, cementu, sprzętu RTV, mieszkań, ciągników, usług kolejowych itd. niż w latach 70. XX wieku, zaś polscy ekonomiści zupełnie poważnie twierdzą, że w ostatnich dekadach nastąpił w naszym kraju skok gospodarczy, bo tak im wskazuje monetarny PKB. Oczywiście niektóre gałęzie polskiej gospodarki bardzo się rozwinęły, jednak obliczenie faktycznego rozwoju gospodarczego wymaga również perspektywy „realno–materialnej”, nieobecnej w ekonomicznym dyskursie. 
   Druga różnica zasadza się w głównym źródle bogactwa. W ekonomii żydowskiej najważniejszym źródłem bogactwa jest własność, natomiast w ekonomii europejskiej tym źródłem jest praca. Żydzi nagminnie używają posiadanego bogactwa celem spekulacji, dzierżawy, wynajmu, pożyczek, czerpiąc dochód z nieproduktywnej działalności. Dla Żydów wszelka postać własności jest oczywistym przedmiotem handlu/obrotu, co widać np. w handlu pieniądzem. W żydowskiej ekonomii pieniądz jest takim samym towarem jak wszystkie inne („money is commodity” mawiał Milton Friedman), można więc nim manipulować bez oglądania się na skutki społeczne; w europejskiej myśli ekonomicznej jest to straszną herezją. Naturalną częścią żydowskiej ekonomii jest spekulacja, faktyczne pasożytnictwo, które tworzy wyłącznie niepotrzebnego pośrednika w obrocie gospodarczym. Skrajnym przykładem czerpania bogactwa z własności jest dochód z nabytego przedsiębiorstwa, ale traktowanego nie jako ośrodek produkcyjny, lecz jako zbiór aktywów. W żydowskiej ekonomii nabycie przedsiębiorstwa celem „pokrojenia” go na finansowe aktywa, a następnie sprzedaż tychże nie jest niczym zdrożnym. W ekonomii europejskiej jest to działalność przestępcza, niszcząca miejsca pracy oraz potencjał produkcyjny gospodarki.
   Trzecią cechą jest prawna nierównowaga w stosunkach między kredytodawcą a dłużnikiem na niekorzyść tego drugiego. Historycznie Żydzi występowali jako pożyczkodawcy pieniądza, czerpiąc z tego procederu ogromne zyski (szczytem profitów były tu pożyczki państwowe). Nie dziwi zatem, że wraz z ich emancypacją zaczęli wpływać na europejskie ustawodawstwo w duchu interesów wierzycieli. W rezultacie ich wpływów obserwujemy dramatyczną nierównowagą prawną na rzecz kredytodawców, co nie jest bynajmniej historyczną normą. Większość cywilizacji znała możliwość anulowania długów przez sąd w chwili bezspornej niewypłacalności dłużnika. Najstarsze świadectwa o tych praktykach pochodzą aż z trzeciego tysiąclecia przed nasza erą, z Mezopotamii, gdzie objęcie tronu przez nowego władcę przynosiło anulowanie długów niewypłacalnym dłużnikom oraz zwrócenie wolności osobom za długi uwięzionym. Kultura żydowska, oparta na handlu pieniądzem, rozwijała się innymi torami, także dlatego, iż Żydzi specjalizowali się w pożyczaniu nie – Żydom. Warto nadmienić, że podstawą popularności Jezusa oraz wydania go Rzymianom – nieczęsto przytaczaną przez Kościół – był jego postulat kasacji długów. Nie dziwi, że temat ochrony dłużnika przed wierzycielem podjęło chrześcijaństwo, przy czym protestantyzm szedł tu jeszcze dalej niż katolicyzm. 
   Czwartym rysem jest niechęć, sięgająca pogardy, dla pracy fizycznej. Dla Żydów praca fizyczna jest tożsama ze społecznym upadkiem, którego za wszelką cenę trzeba uniknąć. Ta właśnie postawa była przyczyną nędzy mas żydowskich w przedwojennej Europie, przede wszystkim w Polsce i Rumunii. Jak ukazano w wielu pracach ekonomicznych, biedota żydowska miała daleko niższy standard życia od robotników przemysłowych, a mimo tego nie podejmowała pracy fizycznej, obstając przy drobnym handlu, domokrążstwie, a nawet paserstwie. Skutkiem wpływów żydowskich jest narastające lekceważenie/ignorancja w sferze polityki przemysłowej, opartej również na pracy fizycznej. Notabene pod tym względem sytuacja w Europie jest znacznie lepsza niż w Stanach Zjednoczonych, gdyż na Starym Kontynencie wpływy żydowskie są nieco mniejsze. Gwoli sprawiedliwości, lekceważenie pracy fizycznej nie jest wynalazkiem żydowskim, wyznawał ją cały starożytny świat. Wiązało się to z ustrojem niewolniczym, w którym człowiekowi wolnemu nie uchodziło fizycznie pracować. Tak jak jednak świat Antyku odszedł w niebyt historii, tak czynnik żydowski pozostaje bardzo żywotny.
   Piątą cechą jest brak autonomicznej etyki w stosunkach gospodarczych. Wszystkie wielkie cywilizacje wywodzą prawo bądź to z etyki, bądź z tradycji. Żydostwo jest unikatem, u którego zachodzi relacja odwrotna – etyka wywodzona jest z prawa. U Żydów etyczne jest wszystko, co jest zgodne z prawem. W praktyce może prowadzić to do prawniczej kazuistyki, która dowodzi, że moralne jest absolutnie wszystko, zależnie intelektualnej giętkości „dowodu”. Kultura żydowska nie rozróżnia więc między prawem a intencją prawa – etyczne i obowiązujące jest wszystko, co na literze prawa się opiera. Powszechnym efektem tych zasad jest tzw. „pismo maczkiem”, jakie spotykamy na mnóstwie umów handlowych, kredytowych, najmu. Jakże często ukryty jest tam sens kontraktu, oczywiście niekorzystny dla podpisującego. Według zarzuconych norm europejskich jest to praktyka oszukańcza i haniebna, dla Żydów jednak jest ona zgodna z prawem, co zamyka wszelką dyskusję. 
   Szóstym rysem ekonomii żydowskiej jest totalny kosmopolityzm. Według żydowskiej tradycji, Żyd ma prawo z maksymalnym powodzeniem prowadzić swe interesy, w ogóle nie licząc się z dobrem lokalnym. Wzgląd na autochtonów jest w ogóle obcy żydowskiej myśli, nie tylko ekonomicznej. Taka postawa musi przynieść zjawisko absolutnej eksternalizacji kosztów na terytorium, na którym prowadzona jest działalność. Koszty te mogą przybrać postać ekologiczną, infrastrukturalną, społeczną, klimatyczną itd. W wyniku ich zupełnej eksternalizacji lokalna wspólnota staje się beneficjentem krótkoterminowych korzyści oraz długoterminowych strat, nierzadko zupełnie ją dewastujących. Skalę zjawiska niech unaoczni kontrast pomiędzy USA, gdzie kulturowe wpływy żydowskie są olbrzymie, a Japonią, gdzie prawie ich nie ma. Normą amerykańskich korporacji jest krótkotrwała eksploatacja danego terytorium oraz jego porzucenie w chwili, gdy eksploatacja przestaje być opłacalna. Normą japońskich przedsiębiorstw jest umiejętne dbanie o wspólnoty lokalne, rozwijanie głębokich relacji z nimi oraz negocjowanie eksternalizacji kosztów.
   Tak oto przedstawiają się najważniejsze zasady ekonomii żydowskiej, odróżniające ją od europejskiej. Powyższy opis jest bardzo syntetycznym ujęciem tego tematu. W następnych wpisach z pewnością będę pogłębiał to zagadnienie z racji jego wielkiej wagi dla współczesnych stosunków ekonomicznych.

Krzysztof Rogoziński


                        *** poleć proszę tego bloga swoim Znajomym ***  


2 komentarze:

  1. Tekst wali stereotypem i szufladami w głowie na kilometr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jednak nie do końca tak wali szufladami i stereotypem. Jest tak owszem jak się nie czyta ze zrozumieniem tylko z tekstu wyciąga hasła typu "żyd" ale nie da się inaczej nazwać danej rzeczy jak tylko po imieniu, nie obrażając nikogo. Myślę że to co przeczytałem uzupełnia mi pewną wiedzę na temat tej społeczności i tłumaczy to czego nie domyśliłem się do tej pory. Niestety w dużej mierze tak jest jak powyżej:-( Z drugiej strony żeby uzmysłowić, że To ma wiele prawdy w sobie powiem tylko tyle, że jak trzeba to trzeba i jak to powiedziano w mediach jestem jako polak "Antysemitą" bo uważam, że jest 21 wiek i zabijanie zwierząt na żywca bez uprzedniego ich ogłuszania jest po prostu chorym odruchem w imię czegoś tak dziwacznego jak tzw tradycja. Niestety tradycja nie może tłumaczyć bestialstwa!

    OdpowiedzUsuń