poniedziałek, 3 czerwca 2013

5. O możliwych scenariuszach dla światowego kapitalizmu

W trzecim i czwartym wpisie pokazałem faktyczną bezradność mainstreamowej ekonomii wobec obecnego kryzysu. Wykształcony na monetaryzmie oraz keynesizmie establishment jest teoretycznie i „akademicko” bezradny wobec trwającego załamania, zaś przedłużająca się depresja nie jest wynikiem żadnych gier ani spisków, lecz rzeczywistego braku idei.
   Z perspektywy oficjalnej wiedzy ekonomicznej obecny kryzys jest wieczny, jest to jednak perspektywa czysto teoretyczna. W praktyce każda depresja musi znaleźć swój koniec, zaś otwartą jest tylko kwestia jego postaci. Niestety scenariusze, jakie leżą przed światowym kapitalizmem, nie mają nic wspólnego z troską o dobro wszystkich grup składających się na kapitalistyczne społeczeństwa. Zależnie od tego w jaki sposób światowa gospodarka będzie wydobywać się z trwającej depresji, interesy danego segmentu społeczeństwa zostaną zdeptane, nieuchronnie destabilizując system społeczny. W odpowiedzi na problemy kapitalizmu finansowy establishment może bowiem zastosować trzy strategie, które nieuchronnie będą miały fatalne konsekwencje dla gospodarek i/lub ludzi je tworzących. Opiszmy je zatem. 
   Pierwszą ze strategii jest wywołanie hiperinflacji poprzez „ulżenie ilościowe” (ang. quantitative easing), polegające na szybkim powiększaniu bazy monetarnej przez bank centralny w nadziei wywołania tym kreacji pieniądza bankowego (np. w USA w latach 2008–13 bazę monetarną zwiększono aż czterokrotnie). Banki centralne drukują pieniądze pod zastaw bankowych aktywów, jednak polityka ta nie może trwać w nieskończoność. Prędzej lub później rosnący odsetek podmiotów uzna, że papierowy pieniądz nie jest bezpiecznym narzędziem przechowywania bogactwa i zacznie się go pozbywać. Wówczas jego wartość zacznie szybko spadać, co będzie synonimem zniszczenia określonej waluty – hiperinflacji. Ta ostatnia nie jest zaś monetarnym fenomenem lecz monetarno-społecznym, co wyraża się jej nieciągłości vel nieliniowości. Tak jak inflacja ma charakter ciągły i jest wypadkową dwóch fenomenów – zmian podaży pieniądza i zmian prędkości jego obiegu, tak hiperinflacja ma charakter nieciągły, gdyż jest wynikiem masowej, spontanicznej decyzji posiadaczy papierowego pieniądza. To z kolei sprawia, że jest to fenomen całkowicie nieprzewidywalny, mogący wystąpić absolutnie w każdej chwili (każdy „ekonomista”, który przy pomocy analizy matematycznej próbuje przewidzieć datę wystąpienia hiperinflacji, udowadnia tylko, iż nie rozumie czym hiperinflacja jest). Rozmaite liniowe czynniki określają jedynie prawdopodobieństwo wystąpienia tego zjawiska, co nie daje żadnych podstaw do pewnego wnioskowania o przyszłości. 
   Hiperinflacja jest zatem fenomenem nieprzewidywalnym w czasie i wszystko, co można o niej powiedzieć, to że kiedyś wystąpi z całą pewnością, jeśli banki centralne zwiększać będą podaż papierowego pieniądza w nieskończoność – a z taką polityką mamy do czynienia od 2008 roku. Ofiarą takich działań będą posiadacze papierowego pieniądza w momencie jej wystąpienia. Ich majątek zakumulowany w banknotach po prostu wyparuje, gdyż znajdą się oni w nieznacznej mniejszości, widzącej w fiducjarnej walucie środek przechowywania bogactwa. Będzie to silnym wstrząsem dla tych osób, a tym samym dla systemu społecznego, którego skutków nie sposób dzisiaj przewidzieć (historycy do dzisiaj debatują rolę hiperinflacji Republiki Weimarskiej w dojściu do władzy Adolfa Hitlera). Fenomen ten będzie miał jednak o tyle pozytywny wpływ na kapitalizm, że niszcząc pieniądz, zniszczy zarazem dług w tym pieniądzu denominowany. Dzięki hiperinflacji zobowiązania zaciągnięte w określonej walucie (np. we franku szwajcarskim) staną się bezwartościowe. To z kolei umożliwi kapitalizmowi „nowy początek” w ekspansji kredytowej i ekonomicznej, opartej na nowej fiducjarnej walucie. Zobowiązania dłużne zaciągnięte w starym pieniądzu mogą co prawda zostać przeliczone na pieniądz nowy, taka operacja jest jednak zagadnieniem prawnym, a nie czysto ekonomicznym.
   Drugą ze strategii jest bezbolesna koniunkturalnie (ale nie majątkowo) likwidacja długu. W ramach ustroju kapitalistycznego likwidacja długu nosi z reguły formę bankructwa, w wyniku którego likwidowany jest podmiot niezdolny do spłaty zadłużenia, zaś jego majątek jest sprzedawany celem zaspokojenia roszczeń wierzycieli. Takie działania są ciosem w koniunkturę, gdyż zwykle oznaczają upadłość firm oraz likwidację miejsc pracy. Skala likwidacji długu jest zatem bardzo silnie skorelowana z osłabieniem koniunktury. Wynika zaś z tego, że klasyczna likwidacja długu musiałaby w obecnej sytuacji wywołać załamanie gospodarcze bez precedensu w historii, gdyż tego precedensu nie ma także obecny poziom zadłużenia (patrz wpis 3). Byłoby to niezwykle kosztowne społecznie, a co za tym idzie ryzykowne politycznie rozwiązanie. Nie dziwi, że polityczno-finansowy establishment wolałby uniknąć takiego rozwoju wypadków, stosując bardziej wybiórczy sposób likwidacji długu – konfiskatę. 
   Aksjomatem instytucji finansowych jest równowartość aktywów i pasywów. Banki zwykle notują przewagę aktywów (pożyczek, papierów wartościowych) nad pasywami (depozytami), gdyż sytuacja odwrotna czyni z nich instytucje niewypłacalne. Zatem likwidacji części aktywów (wyemitowanego długu) musi towarzyszyć likwidacja części pasywów (depozytów firm i osób fizycznych). Sugestia takiej operacji może unieść wysoko brwi, gdyż kłóci się ona z fundamentalnym wyobrażeniem o legalnym depozycie bankowym, na którego straży stoją wszelkie normy prawne i ekonomiczne. Mówiąc z angielska, not any more, gdyż groźny precedens odebrania własności jej prawowitym właścicielom został już ustanowiony. Oto wiosną 2013 roku wybuchł na Cyprze ostry kryzys bankowy, grożący implozją tamtejszemu systemowi finansowemu. Pozostałe kraje Unii Europejskiej zgodziły się wesprzeć cypryjskie banki, stawiając jednak bezprecedensowe warunki wypłacenia pomocy. 40% wartości depozytów powyżej 100000€ musiało zostać skonfiskowanych swym właścicielom (czyli zlikwidowanych jako bankowe pasywa), z jedynym wyjątkiem Laiki Banku, gdzie skonfiskowano 100% wartości depozytów powyżej tej kwoty. Dzięki likwidacji części pasywów pozycja finansowa cypryjskich banków uległa radykalnej poprawie, zaś pomoc finansowa UE mogła być znacznie mniejsza od pierwotnej. Beznadziejną ofiarą tych działań były osoby i firmy, które zdeponowały w tamtejszych bankach swoje pieniądze. 
   Te unikalne wypadki wstrząsnęły do głębi europejskim biznesem. Tak zwane demokratyczne rządy okazały się zdolne do konfiskaty majątku, którą historia dotąd rezerwowała dla reżimów autorytarnych. Odebrano depozytariuszom pieniądze bez względu na status konta, na którym były przechowywane. Wiele firm straciło większość kapitału obrotowego, wiele osób straciło oszczędności emerytalne. Ofiarą tych działań były głównie firmy rosyjskie, które zdeponowały w cypryjskich bankach około 30 mld €, nie ma jednak w strefie euro przedsiębiorstwa, które nie analizuje cypryjskich wypadków. Firmy słusznie dedukują, że skoro zdarzyło się to na Cyprze, zdarzyć się może wszędzie indziej, tym bardziej że kondycja finansowa europejskich banków budzi… pewne wątpliwości. W kwietniu unijny komisarz ds. rynku Michel Barnier wezwał do opracowania uniwersalnych „procedur”, na wypadek gdyby podobny kryzys „miał się powtórzyć”. Z pewnego źródła wiem, że rozpoczęła się także dyskretna debata o możliwości konfiskaty innych instrumentów dłużnych (obligacji) przez rządy, gdyby wymagała tego kondycja sektora finansowego. Wieści te zelektryzowały wiele europejskich podmiotów. Zastosowanie drugiej strategii wyjścia z kryzysu okazało się „cypryjskim sukcesem”, przyniosło jednak wiele niepożądanych przez finansjerę konsekwencji. Te zaś omówię w kolejnych wpisach.
   Oby trzecia i ostatnia strategia zachowała charakter teoretyczny. Wiąże się ze strategią pierwszą i jest potencjalną próbą uniknięcia jej negatywnych konsekwencji. Hiperinflacja jest końcowym rezultatem procesów inflacyjnych, stopniowo podkopujących wiarę posiadaczy papierowego pieniądza jako środka przechowywania bogactwa aż do jej zupełnego odrzucenia. Jeśli jednak wzmożonej kreacji pieniądza towarzyszy zwielokrotnienie podaży towarów i usług, wówczas inflacja może nie wystąpić. W jakich jednak okolicznościach gospodarka jest w stanie wytworzyć i wchłonąć wielokrotnie większą niż zwykle liczbę dóbr? W jakich okolicznościach wytworzone dobra są szybko zastępowane przez następne, tak że globalny wolumen towarowy utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie? Ta okoliczność to wojna i jest to trzecia strategia wyjścia z obecnej depresji. Światowy kapitalizm ze świetnym powodzeniem zastosował ją w latach 1939 – 1945. 
   Druga wojna światowa to – w wymiarze ekonomicznym – jednoczesna ekspansja monetarna oraz gospodarcza. Począwszy od roku 1938 amerykańskie władze monetarne rozpoczęły silną ekspansję pieniężno-kredytową, celem wydobycia gospodarki z depresji i przygotowania do nadchodzącego konfliktu. Ukazuje to poniższy wykres:

   
   Jak widać, w latach 1938 – 1945 Rezerwa Federalna powiększyła bazę monetarną, będącą podstawą kreacji pieniądza bankowego, aż 3,4 raza – z 10 do 34 mld USD. Jednocześnie w okresie tym wystąpiły w Ameryce nieporównywalnie słabsze procesy inflacyjne: 



   W sumie w latach 1938 – 1945 poziom cen w USA wzrósł o około 30%, przy czym w latach 1943 – 45, w momencie maksymalnej ekspansji produkcji wojennej Ameryki, inflacja praktycznie ustała. Ogromna różnica pomiędzy podażą pieniądza a stopą inflacji wynika z eksplozji produkcji wojennej, która wytworzyła masę towarową, hamująca wzrost cen. Na przykład produkcja samolotów wzrosła z kilkuset sztuk w roku 1939 do 96 tysięcy w 1944. Podobny skok zanotowała produkcja czołgów, dział, amunicji, samochodów, mundurów, lekarstw, wszelkiego ekwipunku niezbędnego do prowadzenia wojny. W ten sposób ryzyko hiperinflacji w USA zostało sprowadzone niemal do zera. Po wojnie ogromna większość zakładów została wykorzystana dla potrzeb cywilnych, stając się podstawą amerykańskiej prosperity. Wybuch wojny światowej wydaje się obecnie odległą perspektywą, ta jednak może się niebezpiecznie przybliżyć w następnych latach trwającej depresji.
   Tak oto przedstawiają się trzy strategiczne scenariusze, leżące przed światowym kapitalizmem. Innych rozwiązań – piszę to z całą odpowiedzialnością – nie ma, zastrzegając, iż „światowy kapitalizm” nie jest synonimem światowej gospodarki. Jeśli światowy porządek ekonomiczny wykroczyłby poza kapitalistyczny paradygmat pieniądza – długu (który opisałem we wpisach pierwszym i drugim), wówczas przed ludzkością otworzyłyby się wielkie możliwości. Na razie jednak nic nie wskazuje na taki rozwój wypadków. 

Krzysztof Rogoziński 

                       *** poleć proszę tego bloga swoim Znajomym ***     

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz