wtorek, 21 maja 2013

1. O współczesnym systemie monetarnym, część pierwsza

Stanisław Lem powiedział kiedyś: „im większa bzdura, tym większa szansa że ludzie jej nie zauważą”. Powyższe słowa odnoszą się niestety do jednej z najważniejszych instytucji współczesnych społeczeństw – systemu monetarnego. Ściśle pisząc jest to „bzdura”, która służy wielkim interesom, kształtującym historię Zachodu, a co za tym idzie świata.
   Mój pierwszy wpis dotyczyć będzie właśnie ustroju pieniężnego współczesnego kapitalizmu. Dla wielu osób będzie to wiedza dobrze znana, jednak jej znaczenie dla funkcjonowania gospodarki jest tak fundamentalne, że nie sposób w ogóle zajmować się nią, nie odnosząc się do systemu monetarnego. Jest to jedna z najważniejszych przyczyn historycznej wyjątkowości epoki, w której żyjemy.
   Czym jest współczesny pieniądz? Wiele osób sądzi, że jest to neutralny ekonomicznie środek wymiany, tak jak w ciągu ostatnich tysięcy lat. Nic podobnego. Dzisiejszy kapitalizm operuje nie tyle pieniądzem, co długiem udającym pieniądz. Wszystkie społeczeństwa kapitalistyczne żyją de facto w gospodarce bezpieniężnej, gdzie narzędziem wymiany jest bazowy, podstawowy instrument dłużny, a nie środek płatniczy w ścisłym tego słowa znaczeniu. Jak powoływany jest on do istnienia? Kiedy państwo potrzebuje pieniędzy na sfinansowanie swych wydatków nie dostaje ono środków płatniczych od banku centralnego ot tak, lecz je pożycza, zobowiązując się tym samym, że je kiedyś odda wraz z ustalonym procentem. W jaki sposób się to odbywa? Rząd drukuje własny papier wartościowy – obligacje, czyli kawałek papieru, na którym widnieją słowa, potwierdzające państwowy charakter tego zobowiązania. Następnie ów papier jest sprzedawany bankowi centralnemu, który jednakże z mocy prawa – jak każdy instrument dłużny – musi on zostać w przyszłości wykupiony przez państwo za łączną kwotę nominału obligacji i odsetek. Państwo otrzymuje więc od banku pieniądz gotówkowy w postaci długu, który w założeniu musi zostać kiedyś spłacony (wraz z odsetkami). Następnie pieniądz ten trafia do cyrkulacji poprzez decyzje wydatkowe rządu, realizowane w ramach budżetu państwa. Raz jeszcze jednak podkreślę fundamentalny atrybut tego środka płatniczego: nie został on państwu (a za jego pośrednictwem społeczeństwu) przekazany w wieczyste użytkowanie, lecz pożyczony w formie oprocentowanego długu, który kiedyś ma zostać zwrócony. Rząd w tym systemie spłaca ten dług sprzedając następne obligacje, a tym samym wpychając swych obywateli w wieczną spiralę oprocentowanego długu.
   Drugą metodą wprowadzanie gotówki do cyrkulacji jest udzielanie pożyczek bankom prywatnym – komercyjnym – pod zastaw ich portfela kredytowego. Pożyczki te mogą być udzielane w formie kredytu redyskontowego (gdy bank komercyjny przekazuje bankowi centralnemu weksle wystawione przez ich kredytobiorców) oraz kredytu lombardowego (pod zastaw rozmaitych papierów wartościowych, np. bonów skarbowych); rewersem kredytu oczywiście jest dług, w jaki popadają banki prywatne pozyskując gotówkę. Tak więc i w tym wypadku pieniądz banku centralnego trafia do obiegu w formie oprocentowanego długu, który kiedyś banki prywatne muszą spłacić. Banknoty są po prostu długiem, zbiorczo rzecz ujmując, społeczeństwa wobec banku centralnego. Są one podstawowym, choć bynajmniej nie największym składnikiem dzisiejszej podaży pieniądza. Ilościowo dominuje bowiem pieniądz bezgotówkowy (bankowy), z którego powstaniem bank centralny nie ma bezpośrednio nic wspólnego. W oparciu o banknoty banku centralnego kreowany jest pieniądz bezgotówkowy, który składa się na pozostałe „zbiory” monetarne.  
   Kreatorami pieniądza skryptowego są banki prywatne (komercyjne), tworzące drugi, niższy szczebel systemu finansowego we współczesnym kapitalizmie. Podstawą ich pieniężnej działalności są zasady bankowości rezerwy cząstkowej, która jest standardem we wszystkich krajach kapitalistycznych. Fundamentem fractional reserve banking jest utrzymywanie przez instytucje bankowe tylko częściowego, np. dziesięcioprocentowego, pokrycia przyjętych depozytów w gotówce bądź innych wysoce płynnych aktywach. Pozostałą część powierzonych środków płatniczych bank pożycza na procent kredytobiorcom, z czego czerpie swój zysk. Zobrazujmy sobie powyższy mechanizm prostym przykładem. 
   Wyobraźmy sobie, że na koncie w prywatnym banku A deponowany jest banknot stuzłotowy, utworzony przez bank centralny pod zastaw obligacji rządowych. Załóżmy także, że bank prywatny jest zobowiązany do utrzymywania dziesięcioprocentowego pokrycia swych depozytów w gotówce (vel pieniądzu banku centralnego), z czego wynika, iż z przyjętych 100 złotych ma prawo pożyczyć 90, pozostałe dziesięć natomiast zatrzymać w formie rezerwy. Co ważne, pierwotny depozyt 100 złotych nie przestał istnieć w momencie udzielenia kredytu – nadal jest on wliczany do globalnej podaży pieniądza, która tym samym została „sprawnie” powiększona o 90 złotych skryptowych środków płatniczych. Owe 90 złotych trafia do obiegu i jeśli zostaną one złożone w banku B (a indukcja jednoznacznie wskazuje, iż tak właśnie będzie), wówczas staną się one prawną podstawa do udzielenia kolejnego kredytu. Tym razem 9 złotych bank zmuszony jest pozostawić w formie rezerwy, natomiast pozostałe 81 wyemitować w postaci pożyczki. Z kolei ta ostania kwota… W ten sposób cykl kreacji kredytowego pieniądza powtarza się wielokrotnie, do chwili gdy wstępna kwota gotówkowa nie będzie dostarczać rezerwowej nadwyżki względem wymogów bankowości rezerwy cząstkowej. Stanie się to wówczas, gdy w oparciu o 100 złotych gotówki banku centralnego utworzonych zostanie 1000 złotych pieniądza skryptowego; innymi słowy globalna podaż środków płatniczych wzrośnie dziewięciokrotnie w stosunku do pierwotnej emisji banku państwa. Wybitny ekonomista John Kenneth Galbtraith, recenzując współczesne praktyki bankowe, stwiedził, że „mechanizm, za pomocą którego banki tworzą pieniądze, jest tak prosty, że umysł aż się oburza” i trudno nie zgodzić z jego diagnozą. Co ważne, poziom rezerw obowiązkowych, przyjęty przez bank centralny, nie jest wielkością ani stałą ani uniwersalną. Każdy bank centralny ma prawo ustalić własny poziom rezerw tudzież zmieniać jego wielkość w czasie – np. w 2009 roku Narodowy Bank Polski ustalił tą wielkość na poziomie 3%, co implikuje prawo banków prywatnych wytworzenia aż 3233 złotych pieniądza skryptowego w oparciu o 100 złotych papierowej gotówki.
   Tak więc prywatne banki tworzą środki płatnicze wedle mechanizmów rezerwy cząstkowej, by następnie wprowadzić je do obiegu w formie długu. Albowiem instytucje bankowe kreują pieniądz bezgotówkowy w jednym tylko celu – ażeby pożyczyć go rozmaitym podmiotom, ubiegającym się o kredyt bankowy. Jeśli bank zdecyduje się udzielić pożyczki osobie fizycznej bądź prawnej, zwiększa tym samym podaż pieniądza, zaś wykreowane środki płatnicze (dodajmy – z niczego) zasilają jeden z bezgotówkowych agregatów monetarnych. Teraz, jeśli przypomnimy sobie, iż w dokładnie takiej samej postaci powoływany jest do istnienia pieniądz banku centralnego, a więc drugi z elementów podaży środków płatniczych, to fakty prowadzą nas do fundamentalnego wniosku odnośnie współczesnego systemu monetarnego: we współczesnym kapitalizmie pieniądz jest synonimem długu. Pieniądz nie jest raz na zawsze danym społeczeństwu środkiem wymiany ekonomicznej tudzież akumulacji bogactwa, lecz fenomenem wytworzonym przez system bankowy i pożyczonym na procent. Tym samym każda jednostka pieniężna składa się na globalny agregat długu, jaki społeczeństwo ma wobec systemu bankowego. Każda zaś jednostka pieniężna wyemitowana przez system bankowy, skoro wykreowana w postaci długu, musi w założeniu do tego systemu wrócić. Wreszcie – skoro pieniądz jest tylko długiem, to społeczeństwo, jako populacja obsługiwana przez konkretny system monetarny, musi tonąć w długach, aby mieć jakiekolwiek pieniądze w obiegu. Gdyby zbiorowość odmówiła zadłużania się w bankach, to w ramach obecnego systemu, mocą prostej logiki, nie miałaby w obiegu żadnych pieniędzy. Owa szokująca, być może, konstatacja jest logicznym wnioskiem, wynikającym wprost z mechanizmów współczesnego systemu pieniężnego. 
   Oto więc sedno współczesnego kapitalizmu: środki płatnicze, którymi się posługujemy, są oprocentowanym długiem, od którego społeczeństwo płacić musi odsetki. Współczesna filozofia pieniądza jest historyczną osobliwością, nie znaną w innych formacjach społeczno-ekonomicznych. W fiducjarnym kapitalizmie pieniądz został ontologicznie wydarty społeczeństwu i „zagrabiony” przez system bankowy, który wydziela go realnej gospodarce pod postacią oprocentowanego długu. Powtórzę: jest to historyczne kuriozum, którego skutki sięgają bardzo wielu obszarów życia zbiorowego. Te zaś opiszę w kolejnych wpisach na moim blogu. 

Krzysztof Rogoziński

*** poleć proszę tego bloga swoim Znajomym ***

1 komentarz:

  1. Wszystko ok, ale dlaczego powtarzasz ze to system kapitalistyczny, w ktorym zyjemy. Kapitalizm zrodzil sie na zdrowym pieniadzu. Teraz to my mamy korporacjonizm placzany z socjalizmem.

    OdpowiedzUsuń